Świąteczna zawierucha

Święta Bożego Narodzenia, jeden z najpiękniejszych okresów naszego życia, czas spokoju, miłości i empatii, czas w którym wszyscy składają sobie serdeczne życzenia i dają prezenty. Czas, w którym przygotowuje się wigilijną kolację, czas, w którym choinka oczekuje na ładne przebranie. Pośród tego wszystkiego, pośród przygotowań i kolęd z płyty, gubi się jednak coś ważnego. Coś, co warunkuje prawdziwie szczerą i właściwą atmosferę świąt.

Jak wyglądają dni, które bezpośrednio graniczą z „punktem zero” – kolacją wigilijną? Zazwyczaj, w przeciwieństwie do reklamowych bredni, chwilom tym towarzyszy stres i nerwy. Nerwy zaś dotykają najczęściej naszych bliskich, którzy stają się obiektem wyładowania nagromadzonego stresu. Poddając się temu, nie zapewnimy naszemu domostwu świątecznej atmosfery, która wszak powinna być odczuwalna na kilka tygodni przed tym wydarzeniem. Tymczasem, całe święto, urasta do rangi przymusowego i kłopotliwego działania.

Oprócz przygotowania odpowiedniej karty menu, nadmiernie aprobuje nas zakup prezentów. Wszak wokół nich toczy się wigilijna kolacja. Bez prezentów, święta nie miałyby racji bytu.

Zawierucha i stres, związany z dopięciem wszystkiego na ostatni guzik pochłaniają nas do tego stopnia, że zapominamy o istocie świąt. A przecież esencją Świąt Bożego Narodzenia nie jest pośpieszna wyprawa do najbliższego supermarketu, to nie strojenie wigilijnego drzewka i smażenie karpia. Prezenty i tradycyjne dania są miłe, jednak w dalszym ciągu stanowić powinny zaledwie dodatek do punktu najważniejszego. Dodatek do narodzin naszego Boga. To Jego urodziny, Jego święto.

Szkoda, że tak wielu zapomina o genezie gwiazdki, skupiając całą uwagę wokół paczek, upominków i anielskich włosów, które przystrajać mają nasze drzewko. Czym owa geneza jest, a czym powinna być? Na to pytanie winien jest odpowiedzieć każdy z osobna.